Był sobie fanatyk wędkowania….

Był sobie fanatyk wędkowania. Pewnego dnia dowiedział się o fantastycznym wprost miejscu, małym jeziorku w lesie, gdzie ryby o wielkości niesamowitej same wskakują na haczyk. Nie mógł się już doczekać weekendu, zakombinował w pracy, pozamieniał się na dyżury, nastawił budzik na 4 rano, po długiej podróży odnalazł małe jeziorko w lesie, rozstawił wędki i czekał… godzinę… drugą godzinę trzecią… wreszcie spławik drgnął… wędkarz szarpnął… i wyciągnął ogromną nadzianą na haczyk kupę. Zaklął szpetnie i zauważył, że z tyłu ktoś za nim stoi. Był to miejscowy. Wędkarz z żalem powiedział:
– no patrz pan, taki kawał drogi jechałem, tyle wysiłku, kombinowania, i co? KUPA…
Na to gościu:
– A bo wie pan, z tym jeziorkiem związana jest pewna legenda. Otóż niech pan sobie wyobrazi, przed 1 wojną światową żyl tu chłopak i piękna dziewczyna, kochali się niesamowicie. Ale wzięli go do wojska. Po jakimś czasie nadeszła wiadomość że on zginął na froncie. I proszę sobie wyobrazić, że ona przyszła tu, nad to jeziorko i z wielkiego żalu się utopiła!
– Niesamowite – odparł wędkarz
– Ale to jeszcze nie koniec proszę pana! Otóż po wojnie okazało się, że chłopak przeżył, był tylko ranny. przyjechał tu, dowiedział się o wszystkim, przyszedł tu, w to miejsce na którym pan siedzi, i z żalu i wielkiej miłości również sie utopił!
– To szokująca historia- powiedział wędkarz – ale co z tą kupą
– A to nie wiem. Widocznie ktoś nasrał.

Było sobie dwóch kumpli-drwali: Wiesław i Patryk…

Było sobie dwóch kumpli-drwali: Wiesław i Patryk. Poszli pewnego razu do roboty i Wiesiek odrąbał sobie rękę. Patryk – myk, myk – wrzucił rękę do torebki foliowej, Wiesława do samochodu i szybko zawiózł do szpitala.
– Ręka… taaa… – mruczy chirurg. – Będzie ciężko. Za cztery godziny proszę przyjechać po kolegę.
Po tym czasie Patryk przyjeżdża do szpitala.
– Gdzie Wiesiek?
– W ping-ponga gra.
Rzeczywiście – drwal napiżdża w pingla przyszytą ręką aż miło.
Po tygodniu Wiesławowi przydarzył się podobny wypadek – odrąbał sobie nogę. Patryk analogicznie – noga, torebka, Wiesiek, samochód, szpital.
– Noga, ciężka sprawa – mówi chirurg. – Proszę przyjść za sześć godzin.
Po tym czasie Patryk przyjeżdża do szpitala, a tam na trawniku Wiesio przyszytą nogą w piłkę gra, aż szyby lecą.
Po tygodniu Wisława dopadł pech jeszcze większy. Odrąbał sobie głowę. Patryk – standard: głowa, torebka, korpus Wiesława, auto, szpital.
– Uuuu… ciężka operacja z tą głową, ale za 10 godzin powinno być OK – mówi chirurg.
Po tym czasie do szpitala zajeżdża Patryk.
– Gdzie Wiesław?
– Nie żyje.
– Jak to?! Przecież miało być OK. Operacja wprawdzie ciężka…
– Bo była ciężka! Ale żeś pan, kuźwa, Wieśka w torebce udusił!

Rok 1497. Płynie sobie statek piracki…

Rok 1497. Płynie sobie statek piracki straszliwego kapitana „Rudobrodego”. Nagle na horyzoncie pojawia się statek towarowy. Majtek z bocianiego gniazda woła:
– Kapitanie statek towarowy na horyzoncie!
– Dobra jest! Podajcie moją czerwoną koszulę!
Kapitan założył koszulę, dokonali abordażu, straszliwej rzezi i statek był ich. Płyną dalej. Nagle na horyzoncie pojawia się drugi statek towarowy. Majtek z bocianiego gniazda woła:
– Kapitanie statek towarowy na horyzoncie!
– Dobra jest! Podajcie moją czerwoną koszulą!
Znów założył koszulę, dokonali abordażu, straszliwej rzezi i statek był ich.
Po kilku takich „akcjach”, jeden z marynarzy pyta:
– Kapitanie! Dlaczego na „akcje” zawsze zakłada pan czerwoną koszulę?
– Bo jak napadamy na statek, to mogą mnie przecież ranić, a na czerwonej koszuli nie widać plam krwi. A gdy nie widać, że kapitan jest ranny, to duch załogi nie upada i wszyscy walczą jak lwy!
W tym momencie majtek z bocianiego gniazda woła:
– Kapitanie 12 brytyjskich statków wojennych!
– Dobra jest! Podajcie moje brązowe spodnie.

Polub nasz Fanpage z Dowcipami:
Zobacz następną stronę
1 2 3 4 21
Zapraszamy do polubienia naszego fanpaga z Dowcipami: Publikujemy najlepsze Dowcipy i Kawały ze strony!