Lekcja w szkole muzycznej.
Nauczycielka mówi:
– Dziś będziemy omawiać utwory Beethovena.
Żeby było ciekawiej, jedno z was namaluje na tablicy obrazek, a reszta będzie zgadywać co to za utwór.
Do tablicy podchodzi Marysia i rysuje wielki księżyc. Dzieci krzyczą:
– Wiemy, wiemy! To „Sonata księżycowa”.
– Brawo – mówi nauczycielka.
Następnie do tablicy podchodzi Zosia. Rysuje wielki pastorał.
Dzieci krzyczą:
– Wiemy, wiemy! To „Symfonia pastoralna”
– Świetnie – mówi nauczycielka.
Następnie do tablicy podchodzi Jasiu i maluje wielkiego pe^$#sa. W klasie zapanowała cisza. Nauczycielka spoglądając na tablice pyta się Jasia:
– Co to ma znaczyć? Przecież to nie jest związane z utworami Beethovena.
Na to Jasio,z pretensją w głosie:
– Nie zgadliście! „Dla Elizy”!
Czym dla nas jest Bóg? – pyta katechetka…
Czym dla nas jest Bóg? – pyta katechetka na lekcji.
– Pasterzem – odpowiada Kasia.
– A czym my jesteśmy dla Boga?
W klasie cisza, nagle Jasiu mówi:
– Stadem baranów!
Na lekcji Jasio podnosi rękę do góry. Pani pyta…
Na lekcji Jasio podnosi rękę do góry. Pani pyta:
– Jasiu, co chcesz powiedzieć?
– Bo proszę Pani… ten chłopak, co siedzi obok w ławce zj**ał się i strasznie śmierdzi.
Pani załamała ręce i mówi:
– Jasiu, tak brzydko się nie mówi. Można powiedzieć, że kolega puścił bąka. Zapamiętaj to sobie.
– Dobrze…
Po kilku minutach Jasio podnosi rękę.
– Jasiu, co znowu chciałeś?
– Proszę pani, ten kolega co przedtem puścił bąka, znowu się zj**ał.
Nauczyciel na lekcji polskiego pyta…
Nauczyciel na lekcji polskiego pyta się Jasia:
– Jaki to czas? Ja się kąpię, ty się kąpiesz, on się kąpie…
– Sobota wieczór, panie profesorze.
W klasie pierwszej, prowadzonej przez bardzo s*ksowną i młodziutką…
W klasie pierwszej, prowadzonej przez bardzo s*ksowną i młodziutką nauczycielkę, w ostatniej ławce, tuż za Jasiem, zasiadł jaśnie pan dyrektor szkoły. Postanowił przeprowadzić wizytację na lekcji „najświeższej” w szkole nauczycielki. Pani, bardzo przejęta, odwróciła do klasy swe apetyczne, opięte krótką spódniczką pośladki, pisząc na tablicy:
– „Ala ma kota.” Nawrót i pytanie do klasy: – co ja napisałam? Martwota i przerażenie… Jedynie Jaś wyrywa się jak szalony. No…., no…, Jasiu? Pani, z ogromnym wahaniem, dobrze już znając wyskoki tego łobuziaka, wezwała go do odpowiedzi.
– Ale ma dupę! – mówi Jaś.
– Pała! – wybuchła pani, czerwona na twarzy z oburzenia.
Jasio też wściekły, siadając zwrócił się do tyłu, do dyrektora:
– Jak nie umiesz czytać, to nie podpowiadaj.